06/01/2017

Filmy 2016

W tym roku filmów obejrzałam mniej niż w latach ubiegłych, bo nie przekroczyłam magicznej setki (stanęło na 88) – zwalam to na życiowe rewolucje jakie przetoczyły się po mojej głowie, i seriale, które kolejno odhaczam z mojej długaśnej listy. Trudno stwierdzić czy moje gusta w jakimkolwiek stopniu ewoluowały, ale za to oczywistym jest, że w gronie polecanych tu przeze mnie tytułów (tj. takich, które wywarły na mnie wrażenie i dostały więcej niż 7 na filmwebie) przeważają pozycje albo oparte na faktach, albo poruszające bardzo aktualne, kontrowersyjne / trudne tematy. To do takich filmów ciągnie mnie ostatnio najbardziej.


Poniżej więc szczęśliwa 8 (obejrzanych przeze mnie w 2016) tytułów, które uznałam za godne polecenia.

O Emmie Watson zdanie można mieć różne (ja akurat niechęci nie rozumiem), ale film warto zobaczyć bez względu na nią, bo porusza ważny temat (oparty na faktach). Wśród tematów wzbudzających moje przerażenie, wszelakie formy fanatyzmu i totalitaryzmu (co to bardzo lubią występować w parze) zajmują wysokie miejsca. Colonia mnie więc, do pewnego stopnia, naprawdę przeraziła. Film intrygujący i świetnie trzymał mnie w napięciu, praktycznie do ostatniej minuty. Skończyłam go oglądać z wypiekami na twarzy i niefajnymi przemyśleniami. Trafił do szufladki „ważne” i uważam, że warto po niego sięgnąć.

Słyszałam głosy, że to film niesłusznie atakujący i nieobiektywny. Cóż, być może, ale na pewno nie w moim odczuciu. Cokolwiek by jednak nie powiedzieć, obraz oparty jest na faktach i bez względu na to jak bardzo te fakty nagięto, to wciąż fakty, nad którymi pasuje się zastanowić. Film wcale nie musi ci się podobać, żeby zwrócił uwagę na coś, o czym się zazwyczaj głośno nie mówi. Może i jest lekko stronniczy, ale to ważny i potrzebny nam wszystkim – zagorzałym katolikom jak i ich gorliwym przeciwnikom, z całą resztą po środku – film.

Choć ja nie mam żadnych wątpliwości odnośnie mojej płci, to ten film ujął mnie za serce i wskoczył do szufladki z filmami ważnymi. To ujmująca (a przy tym bardzo ładnie nakręcona) historia miłości ponad bariery – i to mi miłości nie tylko do drugiego człowieka, ale i samego siebie (a może nawet przede wszystkim). Doskonale zdaję sobie sprawę, że żaden obrazek (a już na pewno nie taki) nie wypleni z ludzi głęboko zakorzenionych uprzedzeń, ale i tak uważam, że warto dać mu szansę. Głównie ze względu na temat (choć nie tylko).

Oskarową pozycję obejrzałam zaraz po tym jak obaliłam brytyjski mini-serial o bardzo podobnej tematyce (Thirteen), ale, o dziwo, to niczego mu nie ujęło. Bo film sam w sobie jest niebanalny. A już nawet pomijając dotkliwy, psychologicznie trudny (bardzo moje klimaty!) i niekomfortowy temat, świetną kreację Brie Larson i klimatyczne zdjęcia, najmocniejszym elementem tego obrazu jest, oczywiście, Jack. Chłopiec zagrał kapitalnie i chociażby tylko dla niego naprawdę warto po ten tytuł sięgnąć.

Lubię Woody’ego Allena i chętnie sięgam po jego filmy, szczególnie od czasów, gdy po raz pierwszy obejrzałam Mighty Aphrodite (a było to kilka lat temu). Dwa lata temu jego najnowszy tytuł (Magic in the Moonlight), mimo kapitalnej obsady, bardzo mnie rozczarował. Tegoroczny wytwór – Cafe Society – nie był zły, ale to właśnie Irracional Man trafił na listę moich ulubionych. Dla mnie to była kwintesencja dowcipu Woody’ego. Ten film miał w sobie wszystko za co tego gościa w okularach pokochałam.

Niby bajki, ale pod wieloma względami bardziej dla dorosłych niż dzieci. Zestawiłam je razem, bo oba są pewnego rodzaju kontynuacją serii, a i wywarły na mnie podobne wrażenie: zachwyciły wizualnie i nie zawiodły fabularnie. Na obu byłam w kinie i przyznaję od razu: to były seanse maksymalnie przyjemne. Nic dodać, nic ująć, tego właśnie od kina rozrywkowego oczekuję: ładnych obrazków i wciągającej, barwnej historii. Nawet jeśli jest ckliwa i mocno już wyświechtana.

Będąc przy bajkach: już po samym zwiastunie miałam przeczucie, że to będzie dobra produkcja i nie zawiodłam się. To nie tylko świetna gratka dla dzieciaka, ale i dla dorosłego! Kapitalny pomysł, z którym, jak mniemam, każdy może się w jakimś stopniu utożsamić. Wyszła im z tego dobrze przemyślana, zabawna, a przy tym jeszcze mądra bajka. Polecam.

Do hejtowania polskich komedii romantycznych rwą się wszyscy, do chwalenia nikt. A mnie się ta skomercjalizowana i zrobiona na podobieństwo hollywoodzkich hitów komedia bardzo podobała. Dostałam w niej wszystko to, czego od romantycznej komedii dostać bym chciała: nie więcej i nie mniej. Może ckliwa i przewidywalna to historia (jak wszystkie komedie romantyczne), ale ja chętnie będę do niej wracać. Tak jak wracam do Notting Hill czy Love Actually.